sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział 7 ,,Never Give Up"

~Sara~
Sobota, jaki piękny dziś dzień prawda ?- usłyszałam głos…
-Tak cudowny, a teraz daj mi spać- oznajmiłam osobę.
-Wstawaj aniołeczku-postanowiłam otworzyć swoje zielone oczy i zobaczyć kto mnie obudził…
-Leondre ?! A co ty tu robisz ?!- podniosłam się szybko ze swojego łóżka przecierając oczy.
-Stoję i próbuję Ciebie jakoś łaskawie obudzić.
-A dlaczego Ty mnie chcesz obudzić ? A po drugie co robisz w moim mieszkaniu ?
-Odpowiem na te dwa pytania jednym zdaniem. Chcę z Tobą pogadać.
-Ty ze mną ? Wow co się stało, ale wiesz ? Nie wiem czy ja mam na to ochotę.
-To zacznij mieć ochotę- powiedział widocznie zirytowany.
-A co mi zrobisz ? Przychodzisz sobie do mojego mieszkania i nagle chcesz ze mną łaskawie porozmawiać.
-No, tak ?
-Poczekasz sobie- uśmiechnęłam się przebiegle i oznajmiłam chłopaka, że ma udać się do salonu. Ja postanowiłam wziąć prysznic i wykonać inne poranne czynności, które należały do porannego rytuału. Po ich wykonaniu wybrałam zestaw.

Mijając pokój siostry ruszyłam schodami na dół, prosto do salonu. Tam ujrzałam chłopaka, który nerwowo stał i rozglądał się po pomieszczeniu.-Nie zauważył mnie ?- stwierdziłam w myśli stojąc i obserwując jego kolejne ruchy.
-O już jesteś ! Wreszcie.
-Nie przesadzaj, nie było mnie aż tak długo-parsknęłam.- To o czym chciałeś rozmawiać ?
-Siadaj.
-Nie wolę stać.
-No okay. Słuchaj sprawy są takie, albo się zgadzasz, albo mnie to nie obchodzi.
-To już możesz wyjść- powiedziałam arogancko w stronę chłopaka.
-Nie wiesz nawet o co chodzi.
-Domyślam się…
-Chodzi tylko o to, byś zmieniła szkołę.
-Bo ? Chyba śnisz…
-Moja dziewczyna Cię nie lubi
-No to jej problem, ja nie będę specjalnie dla kogoś szkoły zmieniać.
-Nie, nie złociutka to Twój problem.
-Słuchaj, wy mnie mało obchodzicie, więc to nie mój problem.
-Masz ją zmienić.
-Śnisz, palancie-wywróciłam oczami.
-Coś ty powiedziała ?-chłopak wstał zdenerwowany.
-Naprawdę ja wam wszystkim radzę umyć uszy, albo iść do laryngologa, bo cały czas trzeba coś wam powtarzać. To naprawdę źle grozi na przyszłość- puściłam brunetowi oczko.
-Próbujesz mnie rozśmieszyć ? Bo wiesz coś Ci nie wychodzi.
-Posłuchaj mnie teraz.
-Ja Ciebie ?
-A kogo kosmity ?- chłopak usiadł posłusznie na sofie a ja wraz z nim.
-No co takiego ?- zapytał patrząc w podłogę.
-Dlaczego to robisz- powiedziałam chwytając go za koszulkę.
-Co takiego ?- wyszeptał odwracając głowę w moją stronę.
-Krzywdzisz.
-To nie jest Twoja sprawa.
-Nie wątpię w to, lecz dlaczego ? Krzywdzisz mnie i moją siostrę ? Zrobiłyśmy coś wam ?
-Odpowiadałem już.
-To nie jest dla mnie odpowiedź i sądzę co innego Leondre. Wiem
-Co wiesz ?
-Wiem co się działo w przeszłości, dlaczego robisz to samo ?- temat rozmowy stawał się dla mnie coraz cięższy a w mych oczach pojawiały się krople łez, chłopak chwycił za mój policzek zbliżając się.
-Kto Ci to powiedział  ?
-A czy to ważne ? Nie rozumiem po prostu Ciebie i całej reszty. Czy świat musi tak wyglądać? Spróbuj spojrzeć moimi oczami. Co widzisz? Podpowiedzieć Ci ?
-Sara, ja- pierwszy raz usłyszałam z jego ust, moje imię.
-Nie, Leondre- odpowiedziałam po czym zbliżył się i pocałował mnie, delikatnie. Lecz nasze usta rozłączyło coś a raczej krzyk kogoś.
-Co tu się do cholery jasnej wyrabia ?!- ten głos nie oznaczał nikogo innego jak Amber…
-Dlaczego ty obściskujesz się z moim chłopakiem. Leo ?!
-Kochanie to nie tak, ja
-Wiem skarbie jesteś niewinny. A ty pożałujesz tego.
-Wiecie co ?!- moje uczucia w tym momencie sięgnęły zenitu.  – Wynocha! Po prostu wynoście się z mojego domu, nie chcę oglądać waszych parszywych twarzy, zrozumieliście ?! Czy mam wam powtórzyć ?!
Nieproszeni goście zostali wyrzuceni. Trzaskając drzwiami zauważyłam, że moja siostra stoi oparta o ścianę.

-Co się stało ?
-Szczerze ? Ja sama nie wiem, co tutaj właśnie się wydarzyło…
-Spokojnie, powiedz co się stało ?
-No, było tak, że…
Rozpoczęłam opowiadanie historii, która w zasadzie wydarzyła się chwilę temu. Siostra słuchała mnie uważnie z towarzyszącym jej zdziwieniem, przy tym czasami wtrącając swoje przemyślenia w opowieść. Popijałyśmy herbatę z cytryną, omawiając dotychczasowe wydarzenia, gdy nagle przerwał nam dzwonek do drzwi. Zaskoczone udałyśmy się by je otworzyć a naszym oczom ukazał się nie kto inny jak Will z Zac’kiem, który przyszli omówić i zacząć małe szkice projektu.
-Hey, hey, hey- krzyknęli uradowani, wparowując do środka mieszkania.
Z siostrą wymieniłyśmy między sobą spojrzenia, które nie oznaczały naszego zadowolenia z ich wizyty. Wiedziałyśmy również to, że zapomniałyśmy o projekcie, który dzisiaj powinien mieć swoje początki. Westchnęłyśmy po cichu po czym ruszyłyśmy w stronę chłopaków.
-Cześć skarbeńki- powiedział Will przytulając mnie.
-Cześć- wymusiłam na swojej twarzy uśmiech.
-Nie zapomniałyście chyba o projekcie ?- zapytał Zack, kierując swoje słowa do Weroniki.
-Herbatę, kawę?- spytała nie odpowiadając na jego pytanie.
-Hmm, może kawkę kochanie ?
-Okay- opuściła swój wzrok, skupiając się na czynności.
-Coś się stało misiu ?
-Nie, Will nic się nie stało- wahałam się przy odpowiedzi.
-Na pewno ?
-Powiem Ci, ale chodź do salonu.
~Weronika~
Sara powie prawdę Will’owi, ciekawa jestem jak zareaguje. W trakcje moich przemyśleń poczułam jak ktoś mnie przytula. Ktoś ? Tak raczej Zack, próbowałam go odepchnąć ponieważ czułam się niekomfortowo, lecz nie dawał za wygrane.
-Zack, przestań.
-Co ja mam zrobić? Oszaleję.
-To nie szalej i siadaj.
-No, ale ja Cię kocham, nic na to nie poradzę.
-Ohhh
~Sara~
-Ja rozumiem Sara
-Naprawdę ?
-Tak, jasne nie przejmuj się dziękuję, ze mi o tym powiedziałaś.
-Wiesz co ten projekt może zrobimy kiedy indziej.
-Jesteś zły ?
-Nie, nie jestem, pa.
Wydusiłam z siebie tylko i wyłącznie westchnięcie po czym osunęłam się po ścianie siadając i zakrywając oczy w dłoniach, zaczęłam przemyślać ponownie wszystko.
~Weronika~
-Ey stary idziemy- usłyszałam jak Will mówi do Zacka
-Co czemu ?
-Dowiedziałem się czegoś, idziemy.
-No okay, dobrze papa kochanie – pocałował mnie w policzek i wyszedł wraz z przyjacielem.
Postanowiłam szybko wbiec na górę do Sary z podejrzeniem, że coś mogło jej się stać a moja siostrzyczka siedziała tylko przy ścianie zamyślona.
-Ey Sarcia co się stało?
-No powiedziałam mu i zapewnił, że wszystko rozumie i blablablaaa i poszedł.
-E tam frajer nie przejmuj się.
-Wyglądam na taką?
-Szczerze ? Nie.
-No to co sobie będziemy nimi głowę zawracać ?
-Wiesz co ? Będziemy.
-Co niby dlaczego, weź dajmy z tym spokój.
-Nie. Nie uważasz, ze zareagował zbyt dziwnie ?
-Przypadkiem nie próbujesz szukać czegoś czego nie ma ?
-Wera posłuchaj mnie, mówię Ci, że coś nie gra.
-Czy ja wiem- odpowiedziałam wzdychając.
-Patrz pojawili się znikąd zapewniając nas, że nas kochają.
-Miłość od pierwszego wejrzenia ?
-Tak, bo w to uwierzę, nie spędzali z nami ani razu czasu.
-No to już ma coś w sobie, że się z nami jako takowo nie umawiali.
-A w sumie whatever, nie obchodzi mnie to- stwierdziłam.
-Ehhhh-moja siostra westchnęła cicho i wstała.
-Sara, nie poddamy się nigdy, przenigdy ?
-Never Give Up- posłała mi ciepły uśmiech.
-Sarna?
-Co żyrafo?- zaczęłyśmy się obie śmiać.
-Może obejrzałybyśmy jakiś film ?
-Znając nas zaśniemy.
-Oj cicho, co oglądamy ?
- Wiek Adaline ?- zaproponowała.
-Wydaje się być ciekawy, no spoko.
Naszykowałyśmy wszystko co jest nam potrzebne czyli jedzenie, picie i inne rzeczy by wygodnie obejrzeć film. Zabrałyśmy się w końcu do jego oglądania. Tak jak myślałyśmy zasnęłyśmy…
~*~
-Sara!-wstawaj idziemy…
~*~
Oto kochani kolejny rozdział zmagań naszych bohaterów :) Czekam na wasze opinie w komentarzach :D Mam nadzieję, że wam się podobał :) Tak jak zawsze wy rozpisujecie się na dole a  ja odpisuje :) Pozdrawiam i kocham <3 Sella

sobota, 13 sierpnia 2016

Rozdział 6 „ Nurt myśli "

Nie wróci... Łzy płynące po policzkach, mogę powiedzieć nigdy więcej, lecz przeszłość zawsze wraca w jakimś kawałku. Co mogę rzec na ten temat ? Do bani ? Nie to za lekkie określenie tego, co teraz czuję… Całe szczęście przepadło, przez bandę zadufanych w sobie osób, które myślą, że mogą wszystko. Życie wystawia nas na różne próby tak zwanej „wytrzymałości”, Lecz czy tej wytrzymałości nam nie wystarczy ? Najwidoczniej życie ma dla nas wiele niespodzianek i wiele innych rzeczy przez , które musimy przejść bez poddania się. Tak właśnie zrobimy, nie poddamy się. Przemyślając owe rzeczy z samego rana wiedziałam, że nieuniknione jest to, iż udamy się do szkoły, by oglądać ich PIĘKNE twarzyczki, które wywołują nic innego jak krwawienie oczu. Niestety moje i siostry oczy muszą to przeżywać co dnia w szkole, gdzie te plastiki i Ci jakże mądrzy chłopcy przemierzają korytarze dumni i głupi jak zawsze. Jest 6:00 rano a ja wywracam oczami na myśl o tych przemiłych osóbkach, które niszczą nam życie. Po co tracę na nich czas ? Ehh, zmarnowane moje minuty. Nieoczekiwanie mój wzrok skierował się na mą ścianę z rysunkami, zdjęciami i innymi pamiątkami związanymi z naszym kochanym tatą. Czasem miałam głupie wrażenie, że nadal jest ze mną, że mnie wspiera jak kiedyś, niestety to tylko głupie wrażenie. Czas się ogarnąć- stwierdziłam, po czym szybkim krokiem udałam się wykonać poranne czynności. Wybrałam swój zestaw.

Przeczesałam ostatni raz swoje ciemno blond włosy i zeszłam na dół, gdzie ku zaskoczeniu nie było mojej siostry. Mojego zaskoczenia nie można było ukryć, rozejrzałam się, by upewnić się, że nie ma jej w pomieszczeniu, po czym wróciłam na górę i zapukałam do jej pokoju.
-Proszę !
-Hej, coś się stało, że Ciebie nie ma na dole ?- zapytałam przekraczając, próg otwartych drzwi.
-Nie nic się nie stało po prostu…
-Po prostu ?
-Mam zamiar wyglądać inaczej- uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Co masz przez to namyśli ?
-Tobie też radzę się przebrać, zobaczysz co.
-Okay ?
Wróciłam więc do swojego pokoju, by zmienić ubranie jak radziła mi moja siostra. Wybrałam to, co czułam za słuszne.

Ponownie udałam się na dół gdzie była moja siostra, która wyglądała nieziemsko.

-To, co masz plan widzę ?
-Jasne- uśmiechnęła się przebiegle.
-Podoba mi się Twój uśmieszek.
-Spodoba Ci się jeszcze bardziej na miejscu, idziemy ?
-Oczywiście.
Wyruszyłyśmy z domu z pełną siłą i nadzieją, że stawimy czoła temu wszystkiemu i pokażemy im, że nie tylko oni mają coś do powiedzenia. Przynajmniej takie były nasze plany, mijając kolejne uliczki i ludzi śpieszących się do pracy i szkół ogarniał nas lęk. Wszystkie pogróżki, nękania były nie słuszne, ale dlaczego akurat my musiałyśmy się stać kozłem ofiarnym ? Na to wygląda- szybko zmieniłam swoje myśli widząc plakat na ogrodzeniu szkoły.
-Co to do cholery jest ?!- krzyknęła zdenerwowana siostra.
-Nie mam zielonego pojęcia, ale tym razem przesadzili.
-Na poniższym zdjęciu widzicie dwie najgorsze dziewczyny chodzące po tym świecie. Strzeżcie się ich na baczność to kłamczuchy i oszustki, kto wie, czy nie zniszczą i waszego związku. Pamiętajcie trzymać się od tych dwóch z daleka ich rozbita rodzina oznacza wasz rozbity związek, niszczą wszystko !- przeczytałam na głos treść plakatu na którym widniało również zdjęcie mnie i Leo, Weroniki i blondyna.
-To już jest przegięcie, co to ma być !- krzyczała zdenerwowana siostra, zrywając plakat z ogrodzenia.
-Chodź- powiedziałam poddenerwowanym głosem, szybkim krokiem udałyśmy się w stronę drzwi wejściowych. Nigdy nie czułam w sobie takiej złości jak wtedy, wstąpiły we mnie emocje, których nigdy nie doświadczałam. Będąc w środku owe gapie zaczęły wlepiać swe oczy w mój wizerunek, niestety nie tym razem.
-Co ? Co się tak gapicie, jeszcze wam mało ? Ludzi nie widzieliście ?!- wykrzyczała siostra.
-Mam nadzieję, że plakat na ogrodzeniu rozbawił was do łez, szkoda, że tylko nam nie jest do śmiechu- zwracałam się w stronę tłumu, który nas osaczył.
Tłum wpatrywał się w nas jak w jakieś wariatki, które dopiero co wyszły z psychiatryka. Lecz jak miałyśmy się czuć po tym, jak obrażono nas, jak i naszą rodzinę ? Nigdy nie pozwalałyśmy na obrazę rodziny teraz też nie będzie miało to miejsca…
-A co to za zbiegowisko ? Przesuńcie się- w tłumie usłyszałam głos Amber.
-O jej a myślałam, że nie będziesz miała odwagi dzisiaj pojawić się w szkole- powiedziała zaśmianym głosem razem z resztą grupki.
-A ja myślałam, że posiadasz więcej mózgu niż widnieje tapety na twojej twarzy.
-Co to ma znaczyć ! Ty mnie obrażasz ?!, Leo zrób coś !
-Dziewczyny nie przesadzacie troszkę wchodząc nam w drogę ?- zapytał spokojnym głosem brunet.
-Słyszysz siebie ? Chciałabym zapytać kto komu wszedł w drogę geniusze…
-To nic nie zmienia, ja mam tu więcej do gadania, wy jesteście resztą szaraków- powiedziała Amber.
-Szaraków ? Nie widzę tu żadnego, widzę ludzi, którzy są o wiele bardziej warci niż wasza czwóreczka, która musi iść akurat środkiem korytarza, bo przejść bokiem nie może, a no tak w sumie nie może, bo przecież korona z głowy spadnie !
-Mam wszystko, czego chcę, koronę też mogę mieć !
-A chciałaś mieć mózg ? Bo nie widać byś go miała i byś go chciała mieć.
-Jak śmiesz mnie obrażać… Kim ty w ogóle jesteś…- powiedziała oburzonym głosem.
-Hmm, człowiekiem a ty jedną wielką tapeciarą, którą tylko można tylko i wyłącznie wywieźć na skup plastiku ?
-Coś Ty powiedziała ?
-A co słuchu też Ci brakuje, mam powtórzyć głośniej ! By wszyscy TU OBECNI MNIE SŁYSZELI !- podniosłam swój ton głosu.
-Zniszczę Cię zobaczysz, pożałujesz tego !
-Nie boje się Ciebie wiesz ?
-Czyżby? A ten plakat ?! Wszyscy dowiedzą się, jakie jesteście !
-Nie boje się Ciebie i twoich głupich plakatów poniżających moją rodzinę, chciałabym podkreślić, że upokorzyłaś również ich – wskazałam na blondyna i bruneta. Ponieważ oni też byli na tym plakacie.
-O czym ona mówi kochanie ?- Leondre skierował się do Amber.
-O niczym, kłamie jak zwykle…
-Aby na pewno ?- Weronika pokazała plakat wszystkim zgromadzonym w widowisku.
-Ona z pewnością tego nie chciała- bronił ją chłopak- dziewczyny odeszły zrozpaczone.
-A tak w ogóle kto ci pozwolił obrażać moją dziewczynę- brunet zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie.
-Przepraszam a kto zaczął ? Kto powiesił ten plakat !
-To nie my !
-A może kosmici, którzy przylecieli podziwiać naszą planetę rozwieszając akurat te plakaty wokół szkoły ? Hmm ?
-To naprawdę nie my, nie mieliśmy z tym nic wspólnego !
-Wierze Ci, to były ufoludki, wiem spokojnie.
-Dobra to byliśmy my- powiedział blondyn poprawiając swoje włosy.
-Co kretynie robisz !- krzyknął brunet.
-Mówi prawdę w przeciwieństwie do Ciebie- parsknęłam.
-Wiecie co wychodzę, nie mam zamiaru patrzeć na wasze fałszywe twarze…
~Weronika~
Gdy Sara opuściła budynek szkoły zostałam sama, idąc pod klasę w której miała się odbyć historia usłyszałam czyjąś kłótnie, na nieszczęście tylko jej skrawek. Dlaczego na nieszczęście? Nie wiedziałam czego ona dotyczy dokładniej jakiej sprawy a brzmiała ona strasznie dziwnie… Wiem, że był tam głos Amber, ale drugiej osoby nie byłam w stanie rozpoznać…
-Rozumiesz, że to ma być po mojej myśli ?
-Ta czaję, ale co ja na to poradzę, że nic z tego nie ma ?
-To postaraj się, aby było rozumiesz ?!
-Jacy oni są głupi i naiwni co kochanie ?
-Tak, lecz to tylko na naszą korzyść…
Kochanie ? To na pewno nie był głos tego bruneta, co tu się dzieje ? Nie rozumiem. Po lekcjach muszę zadzwonić do Sary…
~Sara~
Już mam dosyć ich wszystkich ! Dlaczego nam niszczą życie ?! Nie wiem co to ma na celu…
-Sarunia, wszystko w porządku ?- podnosząc głowę zauważyłam ciocię.
-Tak.
-Nie wydaje mi się, dlaczego nie ma Cię w szkole ?
-Ciociu proszę, nie teraz.
-No dobrze, idę do pracy idziesz ze mną, dorobisz sobie.
W sumie dobry pomysł, pomogę troszkę mamie w wydatkach. Nie będzie jej aż tak ciężko, musimy się podnieść, tak jak kiedyś to zrobiliśmy…
~Weronika~
Wychodząc z budynku i trzymając telefon w ręku, którym miałam wykonać telefon do siostry byłam świadkiem kolejnej rozmowy tym razem o tej dwójce. Co usłyszałam ? Nad jednym się znęcano a drugi nie mówi nic o swoim ojcu, w sumie, dlaczego się tak zachowują ? To pytanie zanurzyło mnie w nurt myśli przez który zapomniałam wykonać telefonu do Sary…
~Sara~
Praca jak to praca, spodobało mi się bycie kelnerką. Mili ludzie, ciepła domowa atmosfera zupełnie jak w domu… Tak, dopóki nie przyszło ciekawe towarzystwo, przy którym nawet spełnienie marzeń wywołałoby złość i smutek. Miałam ich obsłużyć, wiedziałam, że nie będzie to miła i ciekawa rozmowa...
-Coś podać ? – wywróciłam oczami starając się być miła.
-O, to tutaj trafiłaś ? Widać pasuje do Ciebie ten fartuszek- powiedział brunet.
-Bardzo dziękuję za komplement, też uważam, że idealnie na mnie leży – uśmiechnęłam się chytrze.
-To nie miał być komplement.
-No, ale jednak tak wyszło, to podać coś paniczowi i reszcie przygłupów, a nie, bardzo przepraszam grupce bardzo MĄDRYCH ludzi ?
-Wreszcie przyznałaś to, że nigdy nie będziesz na naszym poziomie.
-Nie, po prostu wasza mądrość biorąc od tyłu wychodzi głupota- puściłam oczko blondynce.
-Widać, że nie miał kto Cię na nogi w domu postawić, sama matka bez ojca- powiedział blondyn.
-Wiesz, może i nie mam w domu taty, ale to nie upoważnia Cię do tego, by o tym mówić jestem ciekawa co ty byś zrobił, gdybyś go nie miał… I raczej Twój ojciec nie byłby zadowolony z tego, że poniżasz wraz ze swoją grupką dwie dziewczyny…- blondyn spojrzał na mnie z kamienną twarzą.
-A ty co się tak na mnie patrzysz ?!
-A co nie mogę podziwiać Cię w tym fartuszku- uśmiechnął się, przybliżając się do mnie
-Nie, nie możesz- strzeliłam chłopakowi soczystego liścia w twarz.
-Za co to ?!
-Za wszystko, za te całe znęcanie się, jestem ciekawa jak ty byś się czuł…A teraz przepraszam mam inne stoliki, które warto obsłużyć.
~Weronika~
Byłam już blisko domu, gdy poczułam ucisk na moich ramionach, ktoś mnie złapał i wyszeptał do ucha…
-Cześć kochanie, to ja Twój Zack- wyszczerzył zęby, gdy odwróciłam się po tych słowach.
-Ta cześć.
-Dlaczego mnie tak oschle witasz ? Zrobiłem coś ?
-Nie, ale nie mam ochoty rozmawiać.
-Oh no dobrze, przepraszam. Mógłbym Cię o coś zapytać ?
-Słucham ?
-Moglibyśmy jutro zacząć ten projekt.
-Pomyślę nad tym a teraz na razie.
-Pa, kocham Cię- usłyszałam tylko w oddali jego słowa. Źle go potraktowałam zdaje sobie sprawę, ale nie mam siły ani ochoty na żadne rozmowy, zwłaszcza z nim. Sama nie wiem dlaczego, coś mnie dzisiaj od niego odepchnęło. Nie wytrzymuje już z tym wszystkim, wiem to próby, które musimy przetrwać, ale dlaczego ? Otworzyłam drzwi do domu, a w nim nie zastałam nikogo nawet Sary, która powinna już dawno w nim być. Postanowiłam do niej zadzwonić.
*Halo Sara ? Gdzie jesteś ?
*W pracy u cioci, za chwilę powinnam skończyć.
*No okay, to czekam na Ciebie mam ci coś do powiedzenia.
*Ja w sumie też, to do zobaczenia.
Minęła godzina od rozmowy z Sarą, po czym drzwi zostały otwarte a w nich zobaczyłam swoją siostrę.
-Co ty robiłaś u cioci w pracy ?
-Wiesz wracałam ze szkoły do domu i można powiedzieć, że na nią wpadłam.
-No okay, a wiesz co się dowiedziałam ?
-No dawaj- powiedziała siadając na kanapie.
-Że brunet był prześladowany a blondyn o swoim tacie nic nie mówi i takie tam…
-Uuuu….
-Co zrobiłaś ?
-Emmm no bo oni przyszli do kawiarni i wiesz podałam takie argumenty z tym , że co by było, gdyby nad Tobą się znęcali a ty jakbyś taty w domu nie miał aż w końcu Leondre dostał w twarz.
-Przyłożyłaś mu ?!
-No, na to wygląda, że dostał.
-Tego siostro się po Tobie nie spodziewałam – zaśmiałam się.
-A dlaczego nie ? Wiesz mógł się nie zbliżać tak niebezpiecznie blisko mnie.
-Przestrzeń osobista?
-A i owszem- zaśmiała się.
-Co z naszą mamą ?
-Ehh nadal pracy poszukuje…
-Nasza mamusie jest silna da rade.
-Jasne, że da my dałyśmy a co dopiero ona- zaśmiałam się.
-Wiesz co ?
-No co takiego?
-Zmęczona jestem i to strasznie- powiedziałam rzucając poduszką w Sarę.
-Idziemy spać ?
-Taaaak- przeciągnęła, po czym zasnęłyśmy w swoich pokojach.
~*~
~Sara~
Sobota, jaki piękny dziś dzień prawda ?- usłyszałam głos…
~*~

Hey Miśki ! Wróciłam i tak wszystko jest w porządku. Dziękuję, za te wiadomości, które dostałam, ale naprawdę wszystko jest w porządku i nie musicie aż tak się o mnie martwić. No, ale to i tak kochane, dziękuję♥. Co do rozdziału: rozpisujecie się na dole a ja wam odpisuje. Co do snapa napiszcie mi co chcielibyście na nim, byśmy robiły, bo ja nie mam zielonego pojęcia. I nie jestem pewna tego, czy on w ogóle powstanie ;) Nie będzie dwóch rozdziałów tygodniowo, ponieważ od września zaczynam dwie szkoły więc byłoby ciężko. No więc czekam jak zwykle na was, pole do popisu macie na dole w komentarzach. Koniec ogłoszeń do następnego buziaczki Sella <3