niedziela, 26 marca 2017

Rozdział 16 ,, Ludzie się nie zmieniają "

Po wielu sms, pró­bach kon­taktu nie ode­zwał się, zapadł się jak kamień w wodę. Nie mogłam spać połowę nocy, myśląc nad tym co się wyda­rzyło, a może ma kogoś innego? Nie mam ochoty po tym wszyst­kim wycho­dzić, to jest po pro­stu śmieszne, że wła­sny chło­pak nie chce powie­dzieć za co go pobili, a póź­niej gapi się w tele­fon robi te dur­no­wate uśmieszki a Cie­bie ma gdzieś. Miłość nie jest fajna… Po co ja się w ogóle wią­za­łam z tym gościem, prze­cież to jakaś pomyłka, no niby na­dal go kocham, ale to nie tak. Jaka jestem głu­pia, łudzi­łam się na to, że on mnie kocha a tu co? Guzik. A może prze­gi­nam, ale w sumie nie­źle się wczo­raj pokłó­ci­li­śmy… Zadzwo­nię do niego, tak to będzie dobry pomysł, pod­czas wykrę­ca­nia numeru zwąt­pi­łam w ten ,,dobry pomysł”, ale co jak kto nie ma takiego numeru?! W szoku sie­dzia­łam dobre kilka minut dopóki z transu nie wybiła mnie sio­stra, która weszła do pokoju.
-Co jest?
-Leo zmie­nił numer tele­fonu.
-Char­lie też.
-To bez sensu- rzu­ci­łam od nie­chce­nia.
-A rodzice?
-Nic z tego, pró­bo­wa­łam.
-Kurde- powie­dzia­łam wku­rzona całą sytu­acją. Co my takiego zro­bi­ły­śmy.
-Nic, a teraz chodźmy do szkoły. Może tam nasz pro­blem się zaże­gna.
-Masz racje.
Otwo­rzy­łam szafę wzdy­cha­jąc, nie mam na nic ochoty, nawet się ubrać. Nagle nie­spo­dzie­wa­nie usły­sza­łam dźwięk jakby przy­cho­dzą­cego sms, na wyświe­tla­czu wid­niał nie­znany numer a treść wia­do­mo­ści, która wid­niała to wytłu­ma­czę Ci wszystko. Wytłu­ma­czę Ci wszystko, wytłu­ma­czę Ci wszystko, czy to jakiś żart? Nie waha­łam się ani chwili i zadzwo­ni­łam na ten numer z innej karty by mieć pew­ność, że osoba po dru­giej stro­nie odbie­rze tele­fon. Mil­cza­łam na samym początku, by potem usły­szeć głos, tak głos tego co wczo­raj zra­nił moje serce. Tego co mówił kocham i będę przy Tobie, a guzik.
*Halo? Kto dzwoni?
*Leo? – powie­dzia­łam nie­pew­nie.
*Sara?!!!! – prze­ra­żony głos chło­paka mówił za sie­bie.
*Tylko się nie roz­łą­czaj! – powie­dzia­łam szybko jak bym wie­działa co chło­pak chce zro­bić. -Co to ma zna­czyć? -Leo wytłu­macz.
*Słu­chaj bar­dzo bym chciał, ale nie mogę.
*Co to zna­czy, że nie możesz?!
*Słu­chaj wielka szansa, jest wielką szansą
*Czyli mam rozu­mieć, że wolisz jakąś pie­przoną wielką szansę ode mnie?!
*Tak.
*I mówisz to tak po pro­stu?
*Tak
*Jaki jesteś tępy, dla­czego ja się w Tobie zako­cha­łam.
*Sam nie wiem.
*A mogę wie­dzieć co jest tą wielką szansą!
*Nie powinno Cię to inte­re­so­wać.
*Wiesz w sumie to masz racje, nie powi­nien mnie inte­re­so­wać taki zadu­fany w sobie idiota jak Ty!
*Od kiedy Ty się zro­biłaś taka ostra?! Gdzie ta zała­mana mała dziew­czynka? – powie­dział ze śmie­chem.
*Je­steś chory! Od początku wie­dzia­łam, że jesteś aro­ganc­kim samo­lub­nym debi­lem! Nie wiem dla­czego Ci zaufa­łam.
*To był duży błąd kocha­nie-zaśmiał się szy­der­czo.
*Je­stem chory na miłość do Cie­bie rozu­miesz, zako­cha­łem się w Tobie, kocham Cię! To powie­dzia­łeś, gdy pró­bo­wa­łam się zabić to powie­dzia­łeś!
*Je­steś nie­zrów­no­wa­żona i tyle.
*Wiesz co może i jestem! Ale Ty jesteś jesz­cze gor­szy uwa­żasz się za nie wia­domo kogo, myślisz, że każdy będzie na Twoje ski­nie­nie, że będziesz wszyst­kimi pomia­tał. Dla Two­jej wia­do­mo­ści tak nie będzie zosta­niesz sam i wtedy nie przy­chodź do mnie, nie będziesz miał nikogo. Wła­śnie tak będzie wyglą­dać Twoje życie ja by­naj­mniej będę miała kogoś, kto mnie kocha a Ty? … Zosta­niesz sam jak palec …
*Dzię­kuję za mono­log, ale wiesz co? Nie sko­rzy­stam z Two­ich rad, oj kocha­nie nie będę sam, zaś w peł­nym towa­rzy­stwie uwiel­biany. A tak na teraz to Ty jesteś tutaj nic nie wartą szarą myszką, która została skrzyw­dzona przez los, myślisz, że ktoś się nad Tobą zli­tuje? Szu­kasz usil­nie kogoś kto Ci pomoże… Ojej biedna dziew­czynka, nikogo na litość nie weź­miesz, zejdź na zie­mie skar­bie!
*Nie biorę nikogo na litość, ja radzę sobie świet­nie, to wła­śnie Ty potrze­bu­jesz pomocy innych osób bo bez nich nikt nie zwra­całby na Cie­bie uwagi po pro­stu jedno wiel­kie nic, bez innych jesteś nikim!
*Ta coś jesz­cze?
*Tak powiem Ci jesz­cze tyle, że jesteś najgor­szym czło­wie­kiem na ziemi, brak mi na Cie­bie słów.
*Daj Wero­nikę Char­lie chce z nią gadać.
Zoba­czy­łam sio­strę w progu moich drzwi zanim wypowie­działa: słowa co się stało? Odda­łam jej słu­chawkę.- Nie chcę tego gnoja znać! Nie­na­wi­dzę go! Żałuję dnia w któ­rym go zoba­czy­łam, w któ­rym powie­dzia­łam, że go kocham. Nie­na­wi­dzę, Nie­na­wi­dzę!
~We­ro­ni­ka~
*Kim jesteś i co zro­bi­łeś mojej sio­strze?
*Ja nic.
*Char­lie?
*Ta.
*Gdzie Ty jesteś, dla­czego nie odbie­rasz tele­fonu?! Mar­twię się
*Nie potrzeb­nie, powtó­rzę to co Leo, waż­niej­sza jest dla mnie szansa, którą dosta­łem niż Ty.
*Że co pro­szę?!
*Nie proś, bo to nie miej­sce i czas, jesz­cze zdą­żysz mnie pro­sić – zaczął się aro­gancko śmiać.
*Co?
*Słu­chaj faj­nie było Cię znać, ale zaczy­nam nowy etap życia.
*Je­steś idiotą!
*Nie wiem, może, ale to Ty nią jesteś w końcu zako­cha­łaś się we mnie, wiesz idiotką.
*Je­śli myślisz, że zako­cha­łam się w Tobie to jesteś w błę­dzie, nikt nie poko­chałby takiego samo­lub­nego dupka jakim jesteś! – nie sądzi­łam, że wybuchnę taką zło­ścią pod­czas tej roz­mowy.
*Wow, wiesz nawet by mnie to zabo­lało, gdy­bym coś czuł do Cie­bie.
*Je­śli myślisz, że mnie tym poru­szysz to jesteś błę­dzie i wiesz co mam do powie­dze­nia tej Waszej wiel­kiej szan­sie?! Aby­ście spa­dli na samo DNO, NARA!
Rozłą­czy­łam roz­mowę. Chyba jesz­cze ni­gdy nie byłam tak bar­dzo zado­wo­lona z roz­mowy. Wie­dzia­łam, że się nie zmie­nią było to tylko durne mydle­nie oczu. Wielka szansa niech tą szansę sobie wsa­dzą. Poradzimy sobie bez nich! Czy kie­dy­kol­wiek sobie nie radzi­ły­śmy? Były małe chwile zała­ma­nia, ale zaraz po tym podno­si­ły­śmy się z coraz więk­szą siłą a oni, oni w zupeł­no­ści nie są nam potrzebni. Wzię­łam swój ple­cak i wyru­szy­łam z sio­strą w stronę szkoły, nie wiem czy chcę widzieć twa­rze tych, któ­rzy mieli z nimi do czy­nie­nia, lecz to może być szansa, tak dokład­nie szansa na to by dowie­dzieć się chodź tro­chę prawdy. Wzrok gapiów poczu­łam na sobie po otwar­ciu drzwi, co znowu? Tylko to pyta­nie powę­dro­wało mi na myśl, jestem tylko czło­wie­kiem jak każdy inny a czuję się jak jakiś rzadki okaz przez te spoj­rze­nia. Pode­szłam wraz sio­strą by zosta­wić rze­czy w szafce, gdy ją otwie­ra­łam wyle­ciał list. Droga Wero­niko.
Jak drogo się zaczyna co za kre­tyn wrzu­cił mi to do szafki, zauwa­ży­łam iż moja sio­stra trzyma podobną kopertę.
-Hey, hey! – powie­dział Zack zamy­ka­jąc moją szafkę.
-Musisz się o nią opie­rać? Zro­biła Ci coś?
-Ona? Nie, jest taka słodka, metalowa, wypeł­niana mądro­ścią a cza­sem i głu­potą.
-Taką jak Twoja? Mówił Ci ktoś, że jesteś świ­rem? Masz ku, ku.
-Nie powie­dział bym tego, wiesz czemu wszy­scy się tak na Was patrzą?
-Na co? Naga­da­łeś im coś? A w sumie wiesz co? Nie obcho­dzi mnie to – uśmiech­nę­łam się szy­der­czo.
-Nie ja, a wasi chło­pacy.
-Co niby?
-Zain­te­re­so­wana? Podobno Cię to nie obcho­dzi.
-Możesz skoń­czyć głu­pio gadać?
-Podobno, zdra­dzi­ły­ście ich.
-No nie­zły żart, he he, he. Udało Ci się a teraz słu­cham, co naga­dali.
-Do tego wyko­rzy­sta­ły­ście ich biedne uczu­cia, jak to powie­dział Char­lie.
-To Ty to na poważ­nie? Aha, niech im w sumie będzie.
-Ich wielka szansa!
-Ta na dno.
-Nic nie rozu­miesz…
-I nie chce rozu­mieć a teraz sorry, ale ist­nieje takie coś jak lek­cja na którą zmie­rzam.
Myśla­łam, że dowiem się cokol­wiek a czego się dowie­dzia­łam, że Ci kre­tyni naga­dali na nas całej szkole, nie­na­wi­dzę ich. Nigdy, ale to przeni­gdy nie pała­łam taką nie­na­wi­ścią.
*Sa­ra*
Gdy sio­stra, kłó­ciła się z tym przy­głu­pem posta­no­wi­łam otwo­rzyć list. Treść była nastę­pu­jąca.
Pew­nie zasta­na­wiasz się dla­czego trzy­masz tą kartkę a w zasa­dzie list ode mnie? Otóż dosta­łem od życia wielką szansę mogę zro­bić to co chcę. A Ty nie jesteś mi potrzebna szkoda, że szu­kasz sobie w kimś pocie­sze­nia, nie­stety nie znaj­dziesz go bo jesteś nikim! Myśla­łaś, że Cię kocham? Żart. Po pro­stu żart… Los skrzyw­dził taką malutką dziew­czynkę cie­kawe jak sobie teraz pora­dzisz, komu się wyża­lisz, kogo przytu­lisz. Teraz pew­nie jesteś w szoku, że Twój Leo w któ­rym mia­łaś wspar­cie to pisze no, ale cóż. Chciał­bym rów­nież powie­dzieć, że nasz zwią­zek zostaje zakoń­czony i możesz robić róż­nego rodzaju domy­sły czy kogoś mam, nie obcho­dzi mnie to, a tak na mar­gi­ne­sie krę­ci­łem z kimś.
-Co za świ­nia! Nie mogąc opa­no­wać myśli po prze­czy­ta­niu skrawka listu. Dla­czego, musia­łam tra­fić aku­rat na niego?!
Słu­chaj jesteś zła? Trudno. Zer­wa­li­śmy i nie chcę, abyś w jaki­kol­wiek spo­sób pró­bo­wała się ze mną skon­tak­to­wać, nie chcę byś wspo­mi­nała o mnie i poka­zy­wała gdzie­kol­wiek nasze zdję­cia bo Cię po pro­stu wyśmieją. Czy jesz­cze coś chcę Ci powie­dzieć? A tak nie chcę Cię znać, po pro­stu teraz jesteś zani­ka­jącą, nic nie zna­czącą osobą w moim życiu. Po pro­stu PYK! I zni­kasz mam nadzieję, że ten list popra­wił Twój humor na resztę dnia. Nara.
Gdy w końcu udało mi się ode­rwać głowę od tych dyr­dy­ma­łów, otrzą­snę­łam się. To wszystko te uda­wane spoj­rze­nia, poca­łunki aż mi nie dobrze.
*We­ro­ni­ka*
Jesteś po pro­stu fał­szywą nic nie wartą idiotką z którą pogry­wa­łem na uczu­cia. Tak dobrze prze­czytałaś po pro­stu pogry­wa­łem z Tobą. Wiesz skar­bie, choć nie powi­nienem Cię tak nazy­wać bo jak wiesz zerwa­li­śmy, to tak dla Two­jej świa­do­mo­ści byś zro­zu­miała w końcu jesteś blon­dynką.
-On jest jakiś nie­nor­malny, co za dupek a co ma kolor wło­sów do inte­li­gen­cji czło­wieka ja się pytam? Napi­sał to blon­dyn, co za idiota no po pro­stu – zaczę­łam się śmiać.
I mogła­byś tego nie zrozu­mieć.
-Trak­tuje mnie za tępą? Co za par­szywy kre­tyn!
Zry­wam, zry­wam z Tobą wielka szansa wiel­kie życie! Bez Cie­bie.
Nara, pozdra­wiam Char­lie.
Doczy­ta­łam już ten frag­ment listu i po pro­stu jestem w szoku, jestem w szoku dla­tego, że nie zauwa­ży­łam jaki to kre­tyn!
W oddali zauwa­ży­łam moją sio­strę, która stała rów­nież z kartką. Spoj­rza­łam na nią.
-Wiesz czego się dowie­dzia­łam o sobie? – zaczęła się iro­nicz­nie śmiać
-Ja rów­nież. Chodźmy na lek­cje.
Na lek­cji dowie­dzia­łam się, że ta ciapa bru­net i blon­da­sek nie będą uczęsz­czali do naszej szkoły wiadomość ta, z nieba nam spa­dła. Tylko o jaką cho­lerną szanse cho­dzi? A w sumie nie obcho­dzi mnie to. Ostat­nie lek­cje mijały nam w okrop­nym zmę­cze­niu, już sama nie wiem skąd bie­rzemy na to wszystko siłę. Pow­rót do domu oka­zał się świe­żym łykiem powie­trza, który pobu­dził nas z lekka do życia. Rozma­wia­ły­śmy, lecz nie o tych koł­kach tylko o miłych chwi­lach tak takie też się nam zda­rzyły. W domu obej­rza­ły­śmy film, poga­da­ły­śmy z cio­cią, a póź­niej zasnę­ły­śmy obie na łóżku pod­czas dru­giego seansu.
~*~
Mam nadzieję, że rozdział przyjemnie się wam czytało, czekam na komentarze ;) Pozdrawiam Sella <3