niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 15 ,, Wciąż widzę wskazówki zegara "

Szkoła jak to pięknie brzmi nieprawdaż? Nogi aż rwą się do tego by wyjść z pod ciepłej kołderki okrywającej ciało. Nie, tak wcale nie jest, czasami zastanawiam się kto ją w ogóle wymyślił. Czas wstać, lecz ciało nie pozwala mi na to a umysł błaga o 5 minut co przeradza się w kolejne minuty 10, 20, 30, 40 moje oczy otwierają się ponownie - Cholera ! Spóźnimy się wstałam z prędkością światła a chłód okrył szybko moje ciało, nie miałam czasu na to by dygotać z zimna. Wszystkie czynności wykonałam w mgnieniu oka. Schodząc zauważyłam swoją siostrzyczkę i ciocie rozmawiały. Czas się zbierać !- spojrzałam na moją siostrę, wyszłyśmy. Chłodne powietrze uderzyło w nasze policzki, przybliżyłam szal do gardła i ruszyłyśmy. Rozmowa nie dobiegała końca, drzwi zostały otwarte a naszym oczom ukazało się mnóstwo uczniów. Gwar uderzał w nasze uszy, idąc powoli mijałyśmy uczniów spieszących się do klas i nauczycieli podążających z dziennikami w których są nasze jakże cudne oceny, chyba nikt  tego nie lubi, gdy nauczyciel bierze do odpowiedzi, lub wpisuje oceny z kartkówki i komu to jest potrzebne ? Czy wspomniałam, że nie cierpię szkoły ? Cała ja. Docierając na miejsce nie mogłyśmy umknąć oczom osób w naszej klasie, wiedziałam, że właśnie ponownie pojawiłyśmy się na językach, lecz to nie było moim zmartwieniem za dużo było tego do tej pory bym przejmowała się tymi drobnostkami. Gdzie są Leondre i Charlie, wiem może głupio to zabrzmi, ale od dnia wczorajszego nawet nie odpisali na sms, które wysyłałyśmy czyżby to był kolejny spisek ? Zack i Will mieli coś z tym wspólnego ? Mogę się wszystkiego spodziewać te rany, które pozostawili nie znikną sobie od tak a będą się pogłębiać za każdym ich głupstwem. Lekcje mijały nam, dosyć spokojnie póki nie otrzymałam tajemniczego liściku. Nie mam pojęcia kto go napisał, ale jego treść nie była pewna wręcz myląca. Niczego nigdy w życiu nie jesteśmy pewni, ale właśnie to jest zabawne w tym wszystkim. Dzwonek, moje myśli przerwał ten przecudowny dźwięk i słowa nauczyciela jesteście zwolnieni wcześniej, chyba każdy cieszy się z takiej wiadomości niezależnie od wszystkiego, to najlepsze co może spotkać ucznia w szkole pomijając od odwołanego sprawdzianu lub kartkówki na która nikt się nie nauczył to szczęście zrozumieją tylko uczniowie...  Wyrwałyśmy z siostrą na przód jak gepard polujący na antylopę,  który nie jadł już od kilku dni a to jest pierwsza ofiara jaką napotkał... Tak zwanym galopem pędziłyśmy coś zjeść ponieważ głód wzywał a brzuch domagał się o swoje charakterystycznymi dźwiękami. Restauracja znajdowała się nieopodal, wraz z Sarą usiadłyśmy na miejsca wyznaczone przez obsługującego nas kelnera, otworzyłyśmy menu w którym szczególnie długo nie szukałyśmy naszej potrawy, ponieważ jedno spojrzenie wybrało naszą potrawę a była nią pizza. Ulubione danie większości nastolatków, danie pojawiające się często na imprezach, najpopularniejsze i chyba najsmaczniejsze co można jeść bynajmniej naszym zdaniem. Danie szybko pojawiło się na stole i rozpłynęło się po pomieszczeniu swym zapachem,  gdy zaczęłyśmy zajadać się ciepłym posiłkiem, szturchnęłam lekko swoją siostrę ona spojrzała na mnie ze zdziwieniem ja tylko kiwnęłam głową w stronę chłopców, którzy siedzieli nieopodal nas. Policzki Sary lekko pokryły się rumieńcami, gdyż jeden z nich uśmiechnął się w jej stronę. Nie ukrywając swojego rozbawienia wróciłam do dania, które wręcz czekało na to by je zjeść. Po skończonym posiłku buzie nie zamykały nam się, widocznie cała energia wróciła ze zdwojoną siłą, szereg białych zębów, które pojawiały się przy każdym uśmiechu rozpromieniał nasze twarze a chłopcy ze stolika obok spoglądali na nas co dawało dziwne uczucie dyskomfortu.
-Czy oni muszą nas tak obserwować ?
-Nie zwracaj uwagi.
-Jak mam nie zwracać uwagi skoro czuję  na sobie wzrok.
Poprosiłam kelnera o rachunek, rozumiem kilka spojrzeń, ale nie wgapianie się jak w obraz.
Weronika płaciła kelnerowi za nasz posiłek a ja ubrałam kurtkę i czapkę pogoda ostatnio nie była zadowalająca a dziś chłód wyjątkowo dawał we znaki. Nie przepadam za taką pogodą jest taka smutna, bez koloru, życia, wszystko co piękne pokrywa się w szarości niestety nie mam na to jakiegokolwiek wpływu w końcu za niedługo pojawi się jesień nic dziwnego, że pogoda szaleje. Wyruszyłyśmy, gdy drzwi zostały przez nas lekko uchylone poczułyśmy chłód, niebo pokryło się chmurami, zapowiada się na deszcz.
-Już późno - stwierdziła moja siostra spoglądając na wyświetlacz telefonu.
Spojrzałam na ekran na którym widniała 16:30.
-Długo siedziałyśmy-zaśmiałam się.
-Grunt, że się najadłyśmy, wypoczęłyśmy, porozmawiałyśmy - stwierdziła siostra, przytaknęłam na znak zgody. Mijając kolejne budynki robiło się coraz ciemniej a my usłyszałyśmy krzyki, które nie ukrywam zmroziły krew w naszych żyłach. Spojrzałyśmy na siebie z przerażeniem i ruszyłyśmy instynktownie w stronę krzyków. Podążałyśmy za głosem, zajęło nam to dłuższą chwilę. Strach opanował nasze ciała nie wiedziałyśmy czego możemy się spodziewać, czy jesteśmy głupie udając się za tak przeraźliwymi głosami ? Nie sądzę jeśli komuś dzieje się krzywda ? Szukałyśmy z siostrą dłuższą chwilę a deszcz zaczął już siąpić, byłyśmy zmarznięte, lecz nie przestałyśmy poszukiwać. W pewnym momencie natknęłyśmy się na uliczkę, która była wystarczająco specyficzna jak na uliczki w naszym mieście. Krzyk ucichł. Szłyśmy dalej drogą rozglądając się dookoła, miałyśmy siebie nawzajem, wiedziałyśmy, że w razie jakiejkolwiek interwencji jedna obroni drugą. Zobaczyłyśmy dwie postacie w oddali  byli oni zakapturzeni co wywołało u nas  bladą twarz. Nie tracąc czasu im podchodziłyśmy bliżej a zatem więcej dało się usłyszeć z rozmów, dwójka z nich leżała poobijana, widocznie jakieś porachunki, lecz nie mogłyśmy tego tak zostawić. Po chwili zobaczyłyśmy trójkę kolejnych zakapturzonych widać było, że mają w sobie dosyć sporo siły, czy będziemy mieć taką odwagę. W takiej sytuacji jak ta nie da się myśleć logicznie.
-Ey, Wy! Zostawcie ich!
Krzyknęłam. Bez jakiegokolwiek namysłu widząc jak 5 masywnych gości nachyla się nad tą dwójką.
-To nie Twój interes mała, spadaj stąd !
-A właśnie, że mój - skwasiłam swoją winę widząc jednego z oprawcy tych chłopaków, wydaje się być znajomy, ale nie do końca jestem pewna co do moich spostrzeżeń.
-Słuchaj kochaniutka, podszedł kolejny z nich, tego rozpoznałam już bez problemu
-Will ?!!!!
-Sara ?!!! Co ty tu robisz !
-Nie wiem słyszałam krzyki wraz z siostrą.
-To nic takiego wracaj do domu
-Nie odejdę stąd dopóki nie dowiem się co robicie tej dwójce.
-Małe porachunki kochanie.
-Nie mów tak do mnie, przepchałam się przez grupę chłopaków i zobaczyłam kogoś, ten widok złamał moje serce.
-Leo !
-Sara co ty tu robisz, to nie tak.
-Co tutaj się dzieje co to ma znaczyć, dojrzałam drugiego chłopaka był to Charlie.
Weronika, powiedział szeptem. Wkurzona zaczęłam wrzeszczeć na piątkę chłopaków, bez oporu zastraszyłam również policją a gdy wszyscy uciekli zajęłam się poszkodowanymi.
-Leo skarbie, co się stało- zaczęłam mówić przez ucisk na gardle.
-To wszystko nie tak.
-Co oni ci zrobili ?!
Nie odpowiedział. Zabrałyśmy rannych chłopaków do naszego nowego domu i usadziłyśmy w naszych pokojach. Naszykowana apteczka, herbata, koc powinny pomóc zmarzniętym poobijanym chłopakom. Tylko pytanie dlaczego i ci takiego zrobili ? Brunet nie chce odpowiedzieć na to pytanie.
Opatrując mu kolejne rany, zatrzymując przy tym łzy wypływające z oczu, chwycił mnie za policzek i pocałował, zaskoczona dopiero po chwili odwzajemniłam jego uczucie przytulając delikatnie.
-Dlaczego, co się stało ?- zapytałam tym razem spokojniejszym tonem.
-Nie odpowiem Ci na to pytanie.
-Jesteś moim chłopakiem do cholery i masz jakieś tajemnice, których nie powinieneś skrywać przede mną a zwłaszcza tego, że cię pobili. Trzeba tą sprawę zgłosić na policje czy ty w ogóle mnie słuchasz ? Spojrzałam na chłopaka, który najwyraźniej przez cały ten czas lekceważył sobie to co do niego mówiłam.
-Słuchasz mnie ?
-Nie.
Usiadłam jak najdalej od bruneta, co się mu dzieje ????
Słyszałam jak Sara, krzyczy w pokoju, rozumiem ją, chłopcy ukrywają coś czego nie chcą nam powiedzieć. Sama siedzę i gapie się w podłogę od godziny bo łaskawy pan nie raczy odezwać się w tej sprawie.
-Weronika ja cię bardzo kocham.
Zlekceważyłam to co mówi.
-Weronika wiesz, że jesteś całym moim światem
-Skoro nim jestem to dlaczego mnie w nim nie ma ?
-Ależ jesteś co za głupoty wygadujesz!
-Mówię prawdę i wszystko jak jest.
-Nie kochanie.
-Nie ? Zobacz jak się zachowujesz, ukrywasz coś przede mną ?
-Weronika kochanie uwierz mi chciałbym Ci powiedzieć o co tak naprawdę poszło
-To powiedz- oschle rzuciłam słowa.
-W tym rzecz, że nie mogę.
Weronika kocham cię, ale to wszystko jest bardziej skomplikowane niż Ci się wydaje.
-Nie było by skomplikowane, gdybyś mi o tym powiedział a nie zgrywał nie wiadomo kogo, co może mi powiesz, że chcesz zabawić się mną jak na samym początku.
-Przesadziłaś.
-To ty przesadzasz, może masz jakąś tajemnice oprócz tego, może okłamujesz mnie od samego początku a to uczucie jest udawane ?!
-Weronika nie pleć głupot.
-Nie było cię w szkole nie odpisujesz na sms a teraz co chwila nerwowo spoglądasz na ekran nie słuchałeś mnie od dobrych 15 minut i myślisz, że jest w porządku ?!
-Słuchaj nie jest to Twoja sprawa.
-Nie moja ?! Pobili cię zachowujesz się jak jakiś egoista nie przykładasz żadnej wagi do tego co mówię.
-Słuchaj czasami tak jest.
-Jesteś jakiś chory ! Czasami tak jest ?! Nie, nie jest to wszystko traci jakikolwiek sens, przestajesz być tym kimś w tym, momencie rozumiesz ?!
-Skarbie ja cię bardzo przepraszam.
-Teraz mnie przepraszasz ? Przecież tak czasami jest.
-Nie, to nie tak.
Odwróciłam się od chłopaka a na moich policzkach pojawiło się morze łez, których nie dałam rady powstrzymać, gardło zakleiło się a ja ni mogłam wytrzymać tego bólu. To ból słów co się stało między mną  a Charliem, blondyn podszedł do mnie i przytulił mnie mocno po czym szepnął
-Słuchaj ja muszę już lecieć. Zauważyłam jego zakłopotanie w mówieniu po tym jak spojrzał na telefon.
Kocham cię i zawsze będę kochać pamiętaj. Złożył namiętny pocałunek i wyszedł z mojego pokoju w szybkim tępię.
Leo, gdzie ty idziesz stój. Zobacz jaki jesteś okaleczony oszalałeś!
-Sara skarbie nic mi nie jest.
-Chyba oberwałeś za mocno w głowę, zostajesz.
Spojrzał na kolejnego sms.
-Masz kogoś ? Zapytałam niepewnie.
-Nie oszalałaś ? Kocham tylko ciebie.
-W takim razie dlaczego się tak śpieszysz. 
-Eeee,  mama w domu potrzebuje mnie, wiesz eee to ja lecę.  Widziałam, że łże, kłamca. Pocałował mnie w usta i wyszedł...