Wiatr rozwiewa moje włosy, a dreszcze przechodzą przez całe ciało może
to być tylko głupi efekt strachu, przecież za chwilę zginę, otwieram i zamykam
moje zielone, tonące we łzach oczy. To tylko jeden skok, przecież to tylko
jeden skok- powtarzam. Nic nie znaczący skok. Spoglądam w dół mogę sobie
wyobrazić swój ,,lot" jestem jak pisklak, który wystawia swój dziób za
gałązki gniazda mimo tego, że nie potrafi latać próbuję i spadam, spadam w dół,
serce bije, adrenalina niezwykle podnosi się, umieram, a pisklaka ratuje
mama...
Nie ma to jak mieć szalone wizje swojej śmierci stojąc po drugiej
stronie mostu na skraju jakiegoś lasu, ręce marzną mi od trzymanej przeze mnie
poręczy, nie jestem gotowa...Moją twarz okryły promienie wschodzącego słońca,
pomyśleć, że umrę z takim urzekającym
widokiem. Tafla wody znajdująca się tam w oddali jest jak ostrze, to już
nie są ciepłe strumienie podczas porannej kąpieli, to już nie jest ten szum
zagłuszający myśli... Słyszę tą melodię, ona okrywa moje całe ciało, ten głęboki
oddech, moja klatka piersiowa podnosi się, czuję las i ta muzyka, rozpływam
się... Tata to on uczył mnie wszędzie jej szukać, znalazłam i nucę...
Przedśmiertne oddanie się pasji...
~*~
Obudziłam się i przetarłam swoje błękitne oczy, nowy dzień-
uśmiechnęłam się na samą myśl. To koniec naszych problemów, już wszystko
startuje z linii prostej, spojrzałam na zegarek. Cholera !? Znowu
zaspałam-krzyknęłam, zbierając swoje nogi zapas, przypominając sobie w wielkiej
bieganinie o chłopakach. Biegałam zakładając to skarpetki, to szorując zęby do
tego jednocześnie się czesałam, jakim cudem ja to zrobiłam? Śmiejąc się do
siebie całkiem zapomniałam o mojej siostrze, zbiegłam na dół i wrzuciłam do
swej czarnej torby jabłko, które z przyjemnością przegryzę w czasie lunchu
szkolnego. Drzwi oddały swój charakterystyczny dźwięk podczas ich otwierania,
to byli oni. Brunet i blondyn.
-No proszę, ładnie to tak się włamywać ? - machnęłam artystycznie
ręką.
-Przecież były otwarte a to nie jest włamanie skoro jesteś w domu a my
się z Tobą witamy- wypowiedział się blondyn
-A Ty co w adwokata się bawisz ?
-Może, a co niezły jestem ? Wiedziałem. - wyszczerzył szereg białych
zębów.
-Chciałbyś, ale nie dałeś innym odpowiedzieć na swoje pytanie,
samolubie.
-Nie jestem samolubem kochana, ja po prostu wiedziałem co powiesz.
-Rozumiem teraz jesteś jasnowidzem, dobra Charlie za dużo jak na
dzisiaj dla Ciebie.
-Przez wasze pogaduszki spóźnimy się do szkoły- oznajmił brunet
-Zegarynka się znalazła, co jak co ale Ty się nie powinieneś przejmować
spóźnieniem bo i tak masz ich wystarczająco dużo. Na to wszyscy wybuchnęli śmiechem
i a brunet chcąc nie chcąc przyznał mi racje. Droga do szkoły była taka sama
jak zwykle, lecz zatrzymałam się...
-Skarbie coś nie tak ?
-Na te słowa ocknęłam się, lecz nie odpowiedziałam...
~*~
...Nasza fala marzeń, nasza fala marzeń
Ty i ja tworzymy ją bez końca, nasza miłość śliniąca, nuty melodii
zaprowadzą nas, nasze krańce marzeń podbić już czas...
Kończąca się zwrotka pieśni,
przyznam szczerze, gdy spojrzałam w dół zakręciło mi się w głowie a mdłości
nasiliły się, cholera co mi jest ? Strach? Nie to nie to a może jednak, jestem
na skraju załamania i na skraju mostu, to czyste szaleństwo. Co ja w ogóle tu
robię ? Co pomyśli moja rodzina ? Co prawda nie mam jej za wiele, jest to Tylko
siostra i ... Właśnie moja siostrzyczka nie mogę jej tego zrobić, nie teraz nie
po śmierci mamy... Ale przecież ona mnie zrozumie będzie wiedziała, że nie
dawałam sobie z tym rady prawda ? PRAWDA- wykrzyczałam odpowiedziało mi echo...
~*~
-Ey ja myślałem, że ona jest już w szkole...
-A biblioteka?
Chłopcy dalej szukali mojej siostrzyczki, ja wiem, że coś jest nie
tak, tutaj jej nie ma, ale oni wolą być tymi przezornymi nie rozumieją
przeczucia, faceci. Po prostu nie zostali obdarowani zbyt dużym rozumem by to
pojąć. Czas wziąć sprawy w swoje ręce- wzięłam gryza jabłka. Zabierając torbę
wymknęłam się tylnymi drzwiami szkolnymi. Wagary ? To zbyt mało powiedziane, to
poszukiwanie mojej siostry i nikt mi nie zagrodzi drogi by ją odnaleźć...
Brakowało nam tego by Weronikę zgubić.
-Ey, ey gdzie się wybierasz ?
Podniosłam swoją głowę i zobaczyłam blondyna, mój wzrok spoczął na
jego błękitnych oczach, zabawne te same kolory oczu nie przyglądałam mu się
wcześniej. Wera nie teraz. Wychodzę a Ty
stoisz mi na drodze blondynku.
-Zgryźliwa jesteś.
-Też byś był gdyby Ci siostra zginęła
-Ey myślmy racjonalnie!
-Chcesz myśleć racjonalnie w takiej sytuacji ?! Chyba na głowę
upadłeś... A teraz mnie przepuść głąbie.
-Nie ma mowy jak chcesz już iść to idziemy z Tobą...
Dobra, powiedziałam z irytacją w głosie. Co oni sobie myślą to nie
jest ich sprawa a teraz chcą być w naszym życiu 24h na dobę. Udaliśmy się więc
do mojego domu i tam zaczęliśmy od początku. Leondre wyszedł szukać zanim zdążyliśmy
z Charliem cokolwiek obgadać, niestety ten głupek nie wypuścił mnie z domu... I tak się
wydostane... To moja siostra.
-Sms !
-Sms?- powtórzył niebieskooki
-Od Sary ?!
-Od Sary?- zrobił to ponownie
-Cholera
-Cholera???
-Charlie przestań!
-To powiedz w końcu!
Sam przeczytaj ja nie mogę, pobiegłam na górę trzaskając drzwiami i
rzucając się w goryczy na łóżko momentalnie poduszka była już mokra od łez
wiadomość załamała mnie...
Otrzymałem telefon i przeczytałem wiadomość której treść wzbudziła u
mnie łzy, które szybko otarłem musiałem być silny i nie pokazywać słabości dla
Weroniki. Treść samobójcza, cholera gdzie ona jest!!!
~*~
Już nie tylko łzy spływały po mych policzkach, również deszcz, który
opływał moje ciało było mi coraz zimniej a ja dalej wiszę nad tą cholerną
przepaścią, grunt, że nie spadłam pisząc sms ‘a. Drgawki na moim ciele i stukot
moich zębów tylko to słyszę, nikt nie usłyszy nawet mojego krzyku, gdy tam spadnę.
Zrobiło się strasznie ślisko od tego deszczu nawet on mi przeszkadza w
przemyśleniu ostatnich spraw, to w cale nie takie łatwe a jednak, jedyne co
mogłam z siebie wydać to krzyk poślizgnęłam się czy spadłam otóż nie trzymałam
się ostatnimi sił pieprzonej poręczy, która mokła od tego deszczu ześlizgiwałam
się. Mamusiu niedługo będę z Tobą, wiesz, że cię kocham ? Płakałam coraz
mocniej krztusząc się to koniec... Puściłam się...
-Lecz nadal wisiałam i nie spadałam, spojrzałam do góry zobaczyłam go
to był on.
-Czemu mnie wyciągnąłeś cholera głupku.
-Nie mogłem na to pozwolić!
-Na co bym zginęła ? Daj spokój.
-Nie mogłem rozumiesz !
-A co za różnica kiedyś byś się z tego cieszył!
-Twoje słowa ranią i Twój czyn.
-Nie powinno cię to obchodzić, to była tylko i wyłącznie moja decyzja
a ty w nią ingerujesz jesteś chory !
-Tak jestem
-Że co o czym ty mówisz, upadłam na kolana patrząc na bruneta on
przytulił mnie z całej siły
-Jestem chory na miłość do Ciebie rozumiesz, zakochałem się w Tobie,
kocham cię !
-Żartujesz sobie ?
-Wyglądam na takiego ?
Po tych słowach zapieczętował nasze usta w namiętnym pocałunku. Chciałam
się zabić a nie całować, moje myśli wirują jak oszalałe, nie jestem pewna czy
to tak miało wyglądać. Pocałunek w deszczu po próbie samobójczej jak to
beznadziejnie brzmi. Leo zaskoczył mnie tym pocałunkiem, ale odwzajemniłam go a
skoro odwzajemniłam to czuje coś do niego...Kocham go...
Nigdy nie rób tego więcej- mówiąc szeptem, prawie niesłyszalnym, przytrzymał moje policzki dłońmi
jakby bał się, że odwrócę głowę. Słyszysz nigdy- złączył nasze czoła, dalej
trzymając moją twarz widziałam łzy w jego oczach, sama płakałam. Oboje mokneliśmy
w deszczu, który nie miał zamiaru przestać padać, siedzieliśmy w kałuży, żadne
słowa nie wydobyły się z naszych ust, powoli widziałam ciemność przytuliłam się
do bruneta.
~*~
-Cholera jasna gdzie schowałeś ten klucz kołku!
-Uspokój się, myślisz, że Twoje krzyki coś dadzą ?
-Tak, oddasz mi klucz a ja pójdę do swojej siostry.
-Nawet nie wiesz gdzie jest.
-Intuicja, mówi ci coś ?!
-A to Ci coś mówi?
Pocałował mnie, chwycił za ramiona i mnie pocałował. Co się dzieje ?
Nie rozumiem, moja siostra zaginęła a ten imbecyl mnie całuje, lecz muszę
przyznać, jest naprawdę niezły.
-Posłuchaj mnie... - przerywając pocałunek, nie odwrócił wzroku z
mojej twarzy.
-Już od dawna wiedziałem, że ja,
ja po prostu się w Tobie zakochałem rozumiesz ?
Słowa spiorunowały mnie od stóp po głowę, serce zaczęło szybciej bić a
czas zatrzymał się. Naprawdę czy on naprawdę to powiedział?
-Żartujesz sobie ze mnie ?
-Gdybym chciał cię rozśmieszyć zrobił bym to.
Łaskotki jak ja tego nienawidzę , co za głupek, mój śmiech słychać
było na całe mieszkanie, biłam go tak mocno jak potrafiłam, ale nic sobie z
tego nie robił, szaleniec.
-To jak ? Skarbie ?
-Ohh też cię kocham, ale ze mnie złaź imbecylu.
To, że jest moim ,,chłopakiem" bo oficjalnie nie było o tym gatki
nie znaczy to, że nie mogę mówić do niego kołek lub inne określenia, które
pasują idealnie.
-Moja dziewczyna, chce napić się herbaty ?
Czyli jednak jesteśmy razem, pokiwałam na znak, że się zgadzam i
podniosłam się z kanapy na której zostałam przygnieciona, przez blondyna
zapomniałam o mojej siostrze i o Leondre , który nie dał znaku życia aż do
teraz. Drzwi zostały otwarte tak mocno, że wróciły z zamiarem zamknięcia to on,
to on trzyma moją siostrę, są cali mokrzy, jakby wyszli dopiero co z jeziora.
Brunet nawet nam się nie przyglądnął, lecz pobiegł na górę, ja wraz za nim.
-Leo moja siostra co się stało !?
-Nie krzycz śpi daj jej odpocząć
-Ty chyba sobie żartujesz ?
-Gdzie macie koce, trzeba ją ogrzać!
Brunet unikał wszelakich moich pytań nie powiem doprowadzało mnie to
do czystej irytacji a momentami byłam wstanie zabić go wzrokiem, po wszystkich
przepychankach zostałam z nią sama w pokoju.
Sara dlaczego? - spytałam cicho ona otworzyła oczy i odpowiedziała przepraszam.
Nie chciałam drążyć nie potrzebnych słów więc przytuliłam ją najmocniej jak
potrafiłam na co ona się zaśmiała.
-Dlaczego się śmiejesz ?
-Mówiłam ci, że Leo mnie
pocałował.
Wiesz chyba nie miałaś okazji- zaśmiałam się wraz z nią i wróciłyśmy
do uścisku. Właśnie takie chwile jak te zbliżają nas jeszcze bardziej i wiemy,
że w nas jest siła...Chłopcy spędzili z nami jeszcze dłuższą chwilę po czym
wyszli zapewniając, że już nie chcą
żadnych niespodzianek, my tylko zaśmiałyśmy się. Wszystko wróciło do normy, i taką normę
kocham, może z drobnymi ubytkami ale nadal jest obecna. Rozmawiałyśmy z siostrą,
gdy usłyszałyśmy pukanie do drzwi zauważyłyśmy w nich ciocię, która oznajmiła,
że czas wyprowadzić się do niej. Zabrałyśmy swoje rzeczy i powoli wychodziłyśmy
z domu, ciocia zapewniła, że reszta rzeczy zostanie dowieziona...