niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 14 ,,Cichy szept"

Wiatr rozwiewa moje włosy, a dreszcze przechodzą przez całe ciało może to być tylko głupi efekt strachu, przecież za chwilę zginę, otwieram i zamykam moje zielone, tonące we łzach oczy. To tylko jeden skok, przecież to tylko jeden skok- powtarzam. Nic nie znaczący skok. Spoglądam w dół mogę sobie wyobrazić swój ,,lot" jestem jak pisklak, który wystawia swój dziób za gałązki gniazda mimo tego, że nie potrafi latać próbuję i spadam, spadam w dół, serce bije, adrenalina niezwykle podnosi się, umieram, a pisklaka ratuje mama...
Nie ma to jak mieć szalone wizje swojej śmierci stojąc po drugiej stronie mostu na skraju jakiegoś lasu, ręce marzną mi od trzymanej przeze mnie poręczy, nie jestem gotowa...Moją twarz okryły promienie wschodzącego słońca, pomyśleć, że umrę z takim urzekającym  widokiem. Tafla wody znajdująca się tam w oddali jest jak ostrze, to już nie są ciepłe strumienie podczas porannej kąpieli, to już nie jest ten szum zagłuszający myśli... Słyszę tą melodię, ona okrywa moje całe ciało, ten głęboki oddech, moja klatka piersiowa podnosi się, czuję las i ta muzyka, rozpływam się... Tata to on uczył mnie wszędzie jej szukać, znalazłam i nucę... Przedśmiertne oddanie się pasji...
~*~
Obudziłam się i przetarłam swoje błękitne oczy, nowy dzień- uśmiechnęłam się na samą myśl. To koniec naszych problemów, już wszystko startuje z linii prostej, spojrzałam na zegarek. Cholera !? Znowu zaspałam-krzyknęłam, zbierając swoje nogi zapas, przypominając sobie w wielkiej bieganinie o chłopakach. Biegałam zakładając to skarpetki, to szorując zęby do tego jednocześnie się czesałam, jakim cudem ja to zrobiłam? Śmiejąc się do siebie całkiem zapomniałam o mojej siostrze, zbiegłam na dół i wrzuciłam do swej czarnej torby jabłko, które z przyjemnością przegryzę w czasie lunchu szkolnego. Drzwi oddały swój charakterystyczny dźwięk podczas ich otwierania, to byli oni. Brunet i blondyn.
-No proszę, ładnie to tak się włamywać ? - machnęłam artystycznie ręką.
-Przecież były otwarte a to nie jest włamanie skoro jesteś w domu a my się z Tobą witamy- wypowiedział się blondyn
-A Ty co w adwokata się bawisz ?
-Może, a co niezły jestem ? Wiedziałem. - wyszczerzył szereg białych zębów.
-Chciałbyś, ale nie dałeś innym odpowiedzieć na swoje pytanie, samolubie.
-Nie jestem samolubem kochana, ja po prostu wiedziałem co powiesz.
-Rozumiem teraz jesteś jasnowidzem, dobra Charlie za dużo jak na dzisiaj dla Ciebie.
-Przez wasze pogaduszki spóźnimy się do szkoły- oznajmił brunet
-Zegarynka się znalazła, co jak co ale Ty się nie powinieneś przejmować spóźnieniem bo i tak masz ich wystarczająco dużo. Na to wszyscy wybuchnęli śmiechem i a brunet chcąc nie chcąc przyznał mi racje. Droga do szkoły była taka sama jak zwykle, lecz zatrzymałam się...
-Skarbie coś nie tak ?
-Na te słowa ocknęłam się, lecz nie odpowiedziałam...
~*~
...Nasza fala marzeń, nasza fala marzeń
Ty i ja tworzymy ją bez końca, nasza miłość śliniąca, nuty melodii zaprowadzą nas, nasze krańce marzeń podbić już czas...
 Kończąca się zwrotka pieśni, przyznam szczerze, gdy spojrzałam w dół zakręciło mi się w głowie a mdłości nasiliły się, cholera co mi jest ? Strach? Nie to nie to a może jednak, jestem na skraju załamania i na skraju mostu, to czyste szaleństwo. Co ja w ogóle tu robię ? Co pomyśli moja rodzina ? Co prawda nie mam jej za wiele, jest to Tylko siostra i ... Właśnie moja siostrzyczka nie mogę jej tego zrobić, nie teraz nie po śmierci mamy... Ale przecież ona mnie zrozumie będzie wiedziała, że nie dawałam sobie z tym rady prawda ? PRAWDA- wykrzyczałam odpowiedziało mi echo...
~*~
-Ey ja myślałem, że ona jest już w szkole...
-A biblioteka?
Chłopcy dalej szukali mojej siostrzyczki, ja wiem, że coś jest nie tak, tutaj jej nie ma, ale oni wolą być tymi przezornymi nie rozumieją przeczucia, faceci. Po prostu nie zostali obdarowani zbyt dużym rozumem by to pojąć. Czas wziąć sprawy w swoje ręce- wzięłam gryza jabłka. Zabierając torbę wymknęłam się tylnymi drzwiami szkolnymi. Wagary ? To zbyt mało powiedziane, to poszukiwanie mojej siostry i nikt mi nie zagrodzi drogi by ją odnaleźć...
Brakowało nam tego by Weronikę zgubić.
-Ey, ey gdzie się wybierasz ?
Podniosłam swoją głowę i zobaczyłam blondyna, mój wzrok spoczął na jego błękitnych oczach, zabawne te same kolory oczu nie przyglądałam mu się wcześniej. Wera nie teraz.  Wychodzę a Ty stoisz mi na drodze blondynku.
-Zgryźliwa jesteś.
-Też byś był gdyby Ci siostra zginęła
-Ey myślmy racjonalnie!
-Chcesz myśleć racjonalnie w takiej sytuacji ?! Chyba na głowę upadłeś... A teraz mnie przepuść głąbie.
-Nie ma mowy jak chcesz już iść to idziemy z Tobą...
Dobra, powiedziałam z irytacją w głosie. Co oni sobie myślą to nie jest ich sprawa a teraz chcą być w naszym życiu 24h na dobę. Udaliśmy się więc do mojego domu i tam zaczęliśmy od początku. Leondre wyszedł szukać zanim zdążyliśmy z Charliem cokolwiek obgadać, niestety ten głupek nie  wypuścił mnie z domu... I tak się wydostane... To moja siostra.
-Sms !
-Sms?- powtórzył niebieskooki
-Od Sary ?!
-Od Sary?- zrobił to ponownie
-Cholera
-Cholera???
-Charlie przestań!
-To powiedz w końcu!
Sam przeczytaj ja nie mogę, pobiegłam na górę trzaskając drzwiami i rzucając się w goryczy na łóżko momentalnie poduszka była już mokra od łez wiadomość załamała mnie...
Otrzymałem telefon i przeczytałem wiadomość której treść wzbudziła u mnie łzy, które szybko otarłem musiałem być silny i nie pokazywać słabości dla Weroniki. Treść samobójcza, cholera gdzie ona jest!!!
~*~
Już nie tylko łzy spływały po mych policzkach, również deszcz, który opływał moje ciało było mi coraz zimniej a ja dalej wiszę nad tą cholerną przepaścią, grunt, że nie spadłam pisząc sms ‘a. Drgawki na moim ciele i stukot moich zębów tylko to słyszę, nikt nie usłyszy nawet mojego krzyku, gdy tam spadnę. Zrobiło się strasznie ślisko od tego deszczu nawet on mi przeszkadza w przemyśleniu ostatnich spraw, to w cale nie takie łatwe a jednak, jedyne co mogłam z siebie wydać to krzyk poślizgnęłam się czy spadłam otóż nie trzymałam się ostatnimi sił pieprzonej poręczy, która mokła od tego deszczu ześlizgiwałam się. Mamusiu niedługo będę z Tobą, wiesz, że cię kocham ? Płakałam coraz mocniej krztusząc się to koniec... Puściłam się...
-Lecz nadal wisiałam i nie spadałam, spojrzałam do góry zobaczyłam go to był on.
-Czemu mnie wyciągnąłeś cholera głupku.
-Nie mogłem na to pozwolić!
-Na co bym zginęła ? Daj spokój.
-Nie mogłem rozumiesz !
-A co za różnica kiedyś byś się z tego cieszył!
-Twoje słowa ranią i Twój czyn.
-Nie powinno cię to obchodzić, to była tylko i wyłącznie moja decyzja a ty w nią ingerujesz jesteś chory !
-Tak jestem
-Że co o czym ty mówisz, upadłam na kolana patrząc na bruneta on przytulił mnie z całej siły
-Jestem chory na miłość do Ciebie rozumiesz, zakochałem się w Tobie, kocham cię !
-Żartujesz sobie ?
-Wyglądam na takiego ?
Po tych słowach zapieczętował nasze usta w namiętnym pocałunku. Chciałam się zabić a nie całować, moje myśli wirują jak oszalałe, nie jestem pewna czy to tak miało wyglądać. Pocałunek w deszczu po próbie samobójczej jak to beznadziejnie brzmi. Leo zaskoczył mnie tym pocałunkiem, ale odwzajemniłam go a skoro odwzajemniłam to czuje coś do niego...Kocham go...
Nigdy nie rób tego więcej- mówiąc szeptem, prawie niesłyszalnym, przytrzymał moje policzki dłońmi jakby bał się, że odwrócę głowę. Słyszysz nigdy- złączył nasze czoła, dalej trzymając moją twarz widziałam łzy w jego oczach, sama płakałam. Oboje mokneliśmy w deszczu, który nie miał zamiaru przestać padać, siedzieliśmy w kałuży, żadne słowa nie wydobyły się z naszych ust, powoli widziałam ciemność przytuliłam się do bruneta.
~*~
-Cholera jasna gdzie schowałeś ten klucz kołku!
-Uspokój się, myślisz, że Twoje krzyki coś dadzą ?
-Tak, oddasz mi klucz a ja pójdę do swojej siostry.
-Nawet nie wiesz gdzie jest.
-Intuicja, mówi ci coś ?!
-A to Ci coś mówi?
Pocałował mnie, chwycił za ramiona i mnie pocałował. Co się dzieje ? Nie rozumiem, moja siostra zaginęła a ten imbecyl mnie całuje, lecz muszę przyznać, jest naprawdę niezły.
-Posłuchaj mnie... - przerywając pocałunek, nie odwrócił wzroku z mojej twarzy.
-Już od dawna wiedziałem, że ja,  ja po prostu się w Tobie zakochałem rozumiesz ?
Słowa spiorunowały mnie od stóp po głowę, serce zaczęło szybciej bić a czas zatrzymał się. Naprawdę czy on naprawdę to powiedział?
-Żartujesz sobie ze mnie ?
-Gdybym chciał cię rozśmieszyć zrobił bym to.
Łaskotki jak ja tego nienawidzę , co za głupek, mój śmiech słychać było na całe mieszkanie, biłam go tak mocno jak potrafiłam, ale nic sobie z tego nie robił, szaleniec.
-To jak ? Skarbie ?
-Ohh też cię kocham, ale ze mnie złaź imbecylu.
To, że jest moim ,,chłopakiem" bo oficjalnie nie było o tym gatki nie znaczy to, że nie mogę mówić do niego kołek lub inne określenia, które pasują idealnie.
-Moja dziewczyna, chce napić się herbaty ?
Czyli jednak jesteśmy razem, pokiwałam na znak, że się zgadzam i podniosłam się z kanapy na której zostałam przygnieciona, przez blondyna zapomniałam o mojej siostrze i o Leondre , który nie dał znaku życia aż do teraz. Drzwi zostały otwarte tak mocno, że wróciły z zamiarem zamknięcia to on, to on trzyma moją siostrę, są cali mokrzy, jakby wyszli dopiero co z jeziora. Brunet nawet nam się nie przyglądnął, lecz pobiegł na górę, ja wraz za nim.
-Leo moja siostra co się stało !?
-Nie krzycz śpi daj jej odpocząć
-Ty chyba sobie żartujesz ?
-Gdzie macie koce, trzeba ją ogrzać!
Brunet unikał wszelakich moich pytań nie powiem doprowadzało mnie to do czystej irytacji a momentami byłam wstanie zabić go wzrokiem, po wszystkich przepychankach zostałam z nią sama w pokoju.
Sara dlaczego? - spytałam cicho ona otworzyła oczy i odpowiedziała przepraszam. Nie chciałam drążyć nie potrzebnych słów więc przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam na co ona się zaśmiała.
-Dlaczego się śmiejesz ?
-Mówiłam ci, że  Leo mnie pocałował.
Wiesz chyba nie miałaś okazji- zaśmiałam się wraz z nią i wróciłyśmy do uścisku. Właśnie takie chwile jak te zbliżają nas jeszcze bardziej i wiemy, że w nas jest siła...Chłopcy spędzili z nami jeszcze dłuższą chwilę po czym wyszli  zapewniając, że już nie chcą żadnych niespodzianek, my tylko zaśmiałyśmy się.  Wszystko wróciło do normy, i taką normę kocham, może z drobnymi ubytkami ale nadal jest obecna. Rozmawiałyśmy z siostrą, gdy usłyszałyśmy pukanie do drzwi zauważyłyśmy w nich ciocię, która oznajmiła, że czas wyprowadzić się do niej. Zabrałyśmy swoje rzeczy i powoli wychodziłyśmy z domu, ciocia zapewniła, że reszta rzeczy zostanie dowieziona...